Obudziłam
się. Jeszcze nie nastał poranek – nie było słychać żadnego
dźwięku, nie śpiewały ptaki, dzieci sąsiada nie odbijały piłki
od chodnika.
Na
moim ramieniu spoczęła ciepła dłoń. Zwróciłam twarz w jej
stronę, poczułam mokry oddech na policzku. Był nierówny, urywany,
przyspieszony, nieśpiący. Przylgnęłam do drugiego ciała. Równie
rozgrzanego, równie pewnego i niepewnego jednocześnie. Swoją
piersią odbierałam bicie nieswojego serca. Moja dłoń pociła się,
gdy dotykała ciepłej skóry szczupłego uda. Zadrżałam, gdy
równie szczupłe ramię wsunęło się pod cienki materiał koszulki
i przyciągnęło mnie do siebie w ciemności. Nigdy wcześniej nie
byłam z nikim tak blisko. Nierozsądnie blisko.
Z
tym drugim człowiekiem wszystko było bardziej intensywne. Bardziej
lepkie i słodkie, bardziej gorące, równocześnie bardziej szybkie
i wolne. Bardziej emocjonalne. Bliższe.
Wiedziałam,
że było ciemno ale czułam otaczające mnie ciepłe światło. Jak
w raju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz