niedziela, 28 kwietnia 2019

Niby

Niby było przyjemnie, jakby marzenie. Ciepłe dłonie ukochanej osoby we włosach, na piersiach, brzuchu, nogach. Miękkie usta na szyi, szeptane wprost do ucha komplementy i romantyczne wyznania. Zapach męskiego dezodorantu i zjedzonej chwilę wcześniej mlecznej czekolady. Jednostajność, bierność i rosnąca chęć, by zaprotestować i przerwać to, na co nawet nie wyraziło się zgody.
Drgnęła i zamrugała, gdy poczuła chłodną dłoń na swoim policzku.
– O czym tak myślisz?
– O niczym takim. – Zeskoczyła z murku.
Odgarnęła opadający na twarz kosmyk w zgniłozielonym, zblakłym kolorze i chwyciła tę rękę, by pociągnąć go za sobą w kierunku wiaduktu. Zatrzymała się przy barierce i wychyliła się przez nią, by spojrzeć na szyny biegnące kilkadziesiąt metrów niżej. Było tam sześć torów, zaraz obok dwupasmowa ulica. Odwróciła się gwałtownie, gdy za ich plecami przejechała ciężarówka. Bez słowa ruszyła chodnikiem przed siebie, nie wypuszczając jego ręki.
Dalej na moście były przypięte kłódki z wyrytymi inicjałami połączonymi plusami lub w sercach. Oprócz tego niebieska naklejka zachęcająca do głosowania przeciwko ugrupowaniu politycznemu i wypisane czarnym flamastrem pytanie “Czy samobójstwo jest wyjściem?”. Położyła wolną dłoń poniżej tej frazy i z westchnieniem powiedziała:
– Bardzo chciałabym wiedzieć.

czwartek, 11 kwietnia 2019

Jan

Było zimno. Odnosiłem wrażenie, że z każdą chwilą robiło się coraz ciemniej, ale za sprawą wszechobecnych świątecznych ozdób nie wiązało się to z ponurością wieczoru. Tramwaj zatrzymał się na przystanku z piskiem, wysiedliśmy. Przechodząc na drugą stronę ulicy, starałem się szczelniej owinąć szyję szalikiem.
Atmosfera kojarzyła mi się z taką piosenką…
W każdym razie, stanęliśmy pod ścianą i zwróciłem uwagę, że Mikołaj trzęsie się od tego mrozu. Przytuliłem go, wsuwając dłoń pod jego kurtkę, a drugą, wyjętą z mojej własnej kieszeni, położyłem na jego karku. Coś tam stęknął, że mu zimno, ale przerwał. Przyglądał mi się podejrzliwie, gdy go pocałowałem. Miał zmarzniętą twarz, ale całował tak dobrze jak zwykle.
Po chwili znów przeszywał mnie wzrokiem. Chciałem spytać, czemu tak się na mnie gapi, ale zamiast tego rozczochrałem mu włosy. Uśmiechnąłem się, widząc zadowolenie w jego oczach.
ー Kocham cię, Jasiu ー wyszeptał wtedy.

Polecany post

Wyzysk klasy robotniczej

Słońce zachodziło za sąsiedni blok, zostawiając tylko różowofioletową poświatę na wieczornym niebie. Zapach rozgrzanego asfaltu mieszał si...