czwartek, 11 kwietnia 2019

Jan

Było zimno. Odnosiłem wrażenie, że z każdą chwilą robiło się coraz ciemniej, ale za sprawą wszechobecnych świątecznych ozdób nie wiązało się to z ponurością wieczoru. Tramwaj zatrzymał się na przystanku z piskiem, wysiedliśmy. Przechodząc na drugą stronę ulicy, starałem się szczelniej owinąć szyję szalikiem.
Atmosfera kojarzyła mi się z taką piosenką…
W każdym razie, stanęliśmy pod ścianą i zwróciłem uwagę, że Mikołaj trzęsie się od tego mrozu. Przytuliłem go, wsuwając dłoń pod jego kurtkę, a drugą, wyjętą z mojej własnej kieszeni, położyłem na jego karku. Coś tam stęknął, że mu zimno, ale przerwał. Przyglądał mi się podejrzliwie, gdy go pocałowałem. Miał zmarzniętą twarz, ale całował tak dobrze jak zwykle.
Po chwili znów przeszywał mnie wzrokiem. Chciałem spytać, czemu tak się na mnie gapi, ale zamiast tego rozczochrałem mu włosy. Uśmiechnąłem się, widząc zadowolenie w jego oczach.
ー Kocham cię, Jasiu ー wyszeptał wtedy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Polecany post

Wyzysk klasy robotniczej

Słońce zachodziło za sąsiedni blok, zostawiając tylko różowofioletową poświatę na wieczornym niebie. Zapach rozgrzanego asfaltu mieszał si...