czwartek, 10 stycznia 2019

Zima

Śnieg pada, płatki, spadając na ziemię, wtapiają się w szare otoczenie. Jest zimno, twardo, mokro i niestabilnie. Samochody jadą jeden za drugim, szybko, rozchlapując kałuże.
Patrzę pod nogi, butem rozgarniam szarą, chodnikową breję, paznokciami skubię ściągacz rękawa kurtki. Ona trzyma dłonie w kieszeniach i patrzy na mnie smutno.
– Nie wiem, co mam ci powiedzieć – mówi cicho, tak, że ledwo ją słyszę przez szum ulicy.
– Widzę – odpowiadam, nie podnosząc wzroku znad popękanej płyty chodnika, która już dawno zaszła łzami.
Czuję, jak moknie mi kurtka, szczególnie na ramionach. Wieje wiatr. Patrzę na nią. Martwi się, że płaczę. Przytula mnie, tłumiąc moje łkanie i zmuszając łzy do wsiąknięcia w swoje ubranie.
– Już? – pyta, mierzwiąc mi włosy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Polecany post

Wyzysk klasy robotniczej

Słońce zachodziło za sąsiedni blok, zostawiając tylko różowofioletową poświatę na wieczornym niebie. Zapach rozgrzanego asfaltu mieszał si...